urodził się 29 września 1879 roku w Międzyrzeczu. Mając 4 lata został sierotą pozostając pod opieką kuzynki ze strony matki. Pozwolono mu ukończyć tylko I oddział szkoły, a następnie oddano na służbę. Pasł gęsi i świnie otrzymując za to jedzenie, a gdy ukończył 14 lat służył w stajni przy koniach zostając woźnicą.
W 1909 roku zawarł związek małżeński z Joanną Rössel (ur. 10 października 1885 w Brennej).
W czasie I wojny światowej został zmobilizowany do armii austrowęgierskiej i skierowany w rejon działań na froncie włoskim, gdzie trafił do niewoli. Z obozu jenieckiego jako ochotnik trafił do Armii Hallera we Francji. Tam po nabraniu sił i wyleczeniu, podobnie jak pozostali żołnierze, został przygotowany do walki z bolszewikami.
Po I Wojnie Światowej należał do Związku Hallerczyków, a na honorowym miejscu w domu dumnie wisiał dyplom z czasów wojny. Gdy w 1945 do Bielska wkroczyli Rosjanie, z obawy przed odwetem Franciszek Madzia wyjął dyplom z ramy i spalił.
Należał do Związku Woźniców Chrześcijańskich mieszczącego się na ul. Blichowej. Pracował m.in. w papierni Niemojowskiego. Z racji niezachwianej tożsamości narodowej doświadczył wielu szykan ze strony pracodawców niemieckich. Za wysłanie swej córki do polskiej szkoły stracił pracę i mieszkanie służbowe. Pozostając 4 lata bez pracy, utrzymywał się z zasiłku (20zł), który trzeba było odpracować. Sam nie miał odwagi tego zrobić, więc jego żona poszła z prośbą o pomoc do Klemensa Matusiaka żaląc się na szykany ze strony Niemców. Żaden zakład nie potrzebował woźnicy, natomiast Magistrat Miasta Bielska dał mu pracę zamiatacza ulic. Przyjął tę pracę, jednak upokorzenie i gorycz krzywdy bardzo go bolały. Jako żołnierz i obrońca Ojczyzny w wolnym kraju był zepchnięty na margines przez obce i wrogie Polsce nacje.
Był człowiekiem skromnym i uczciwym, ciężko przez życie doświadczonym. Zmarł 31 grudnia 1956 roku, pochowany w sektorze C3 w grobie nr 506.
(na podstawie życiorysu napisanego przez córkę Franciszka Madzi)