parafii pw. św. Mikołaja w Bielsku-Białej

kronika osób pochowanych

Edward Nikiel

urodził się w dniu 30 marca 1928, zmarł 12 kwietnia 2012, pochowany w sektorze C2 w grobie nr 21c.
Cztery miesiące przed śmiercią odwiedziłem pana Edwarda w jego mieszkaniu. Prosiłem o to spotkanie, licząc na jakieś informacje o nim i o jego służbie wojskowej, dowiedziawszy się, że był on żołnierzem-górnikiem.
 
            Wchodzę do małego mieszkania w bloku. Wita mnie żona pana Edwarda - pani Maria. Siadam w kuchni przy stole. Zaczyna żona gospodarza. Opowiada o swojej pracy w kiosku „Ruchu”, o kolejkach za gazetami, o kontrolach przeprowadzanych przez milicjantów poszukujących ukrytych paczek papierosów oraz o wcześniejszej pracy w Cygańskim Lesie. Woła męża. Po chwili ukazuje się starszy, wyraźnie zmęczony, posiwiały mężczyzna. Wygląda na kogoś, komu trudno znosić balast lat. Siada obok mnie. Na stole pojawia się herbata, obok chleb i grzana kiełbasa. Zaczynamy rozmowę. Szczególnie interesuje mnie okres służby wojskowej. Inne tematy zostawiłem na następne spotkanie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że okazji do następnej rozmowy już nie będzie. Pytania, to takie drążenie tematu, dociekanie szczegółów, czasami wręcz bardzo drobnych. Pan Edward ma problemy ze słuchem, a i czas pozacierał wiele obrazów z tamtych lat.
 
            Urodził się w 1928 roku. Od najwcześniejszych lat przyuczał się do zawodu fryzjera. Początkowo tylko sprzątając zakład i podpatrując starych wyjadaczy. Tuż po zakończeniu II wojny światowej pracował w zakładzie fryzjerskim naprzeciw dworca PKP. Była tam też restauracja pana Białasa, z wielkim szyldem-reklamą w oknie – „PRZED PODRÓŻĄ BRACIE MIŁY,U BIAŁASA WZMOCNIJ SIŁY”. Pociągi zbyt często nie jeździły, trakcja była uszkodzona, mosty pozrywane, więc Białas miał dużo klientów. Zdarzało się że ci, którzy zbyt mocno wzmacniali swe siły, nie byli w stanie gdziekolwiek jechać kończąc plany podróży przy restauracyjnym stoliku i butelce wódki.
 
            Do 1950 roku pracował u wujka fryzjera w Wilkowicach. W styczniu przyjechała do niego mama i przywiozła wezwanie na komisję, do Białej. Stawił się podobnie jak inni poborowi . Trzymano ich do niedzieli, całe 24 godziny bez jedzenia i picia. W niedzielę załadowano do bydlęcych wagonów, i aż do wtorku wożono po Polsce. Cały czas byli w ubraniach cywilnych. Późnym wieczorem dotarli do Biedruska (woj. Wielkopolskie), gdzie przez dwa miesiące było szkolenie wojskowe. Po zakończeniu przysięga. Lecz czy mieli wówczas broń pan Edward nie mógł sobie przypomnieć. Po przysiędze znów podróż bydlęcymi wagonami. Stacja docelowa – Makoszowy (woj. Śląskie). Nazajutrz od rana skierowanie do kopalni. Edward Nikiel otrzymał przydział na poziom 530m .
 
            Tak było przez 33 miesiące. Rano pobudka i o godzinie 6.00 każdy żołnierz musiał być na stanowisku pracy. Na dole nie zabraniano palić papierosów. Po zmianie kąpiel, przebranie się i powrót do koszar, które były tuż obok kopalni. Następnie obiad i zajęcia – tak zwana „gonitwa”.
Gdy nie było zajęć ogólno wojskowych, odbywała się nauka religii – czyli zajęcia polityczne. Były też zajęcia strzeleckie, ale memu rozmówcy trudno było sobie przypomnieć, ile było takich zajęć i gdzie się odbywały. Gdy plan wydobywczy był zagrożony, pracowano w niedzielę. To zdarzało się dosyć często.
           
               Koszary w których mieszkali żołnierze, to wcześniejsze baraki przeznaczone dla więźniów. Wszystkie łóżka były piętrowe, do ogrzewania służyły kozy. Gdy Edward Nikiel przybył do kopalni, ważył 60 kg. Z racji słabej budowy, inni, silniejsi i większej postury, wróżyli mu rychły koniec. Okazało się, ze to właśnie ci lepiej zbudowani, mieli problemy. Podupadali na zdrowiu nie dając sobie rady z ciężką pracą. Z uszczerbkiem na zdrowiu opuszczali kopalnię, bądź umierali. Wypadków było dużo. Edward Nikiel dobrze zapamiętał komentarz jednego z żołnierzy, który tak skomentował śmierć kolegi: „dobrze mu tak, bo rano nie chciał mi dać papierosa”. Ciało zmarłego było na terenie koszar, jednak miejscowy ksiądz chcący wejść na teren, nie został wpuszczony przez wartownika. Czy wojsko czekało z pogrzebem na przyjazd rodziny, tego już nie pamiętał. Również tego, czy w pogrzebie uczestniczyli koledzy zmarłego. Wśród żołnierzy byli również kryminaliści, ludzie z marginesu. Wpływało to na relacje między żołnierzami, tworzyły się grupy.
 
 
            Edward Nikiel nie starał się być bohaterem ani przodownikiem pracy. Nie zależało mu na pochwale w trakcie jakiejś akademii czy apelu. Chociaż zaliczył wszystkie stanowiska pracy przynależne żołnierzom, najdłużej pracował przy obsłudze urządzenia wyciągającego i zwalniającego wózki z urobkiem. Bardzo dobrze zapamiętał pewne zdarzenie. Gdy wraz z kolegami w czasie jakiejś przerwy siedzieli na dole, „coś” powiedziało mu żeby wstał i odszedł z tego miejsca. Wstał więc i odszedł, a po chwili w to opuszczone przez niego miejsce spadł duży kawał stropu.
 
            W sobotę po pracy nie było zajęć, za to był tak zwany „dzień gospodarczy”. Polegało to sprzątaniu wszystkiego dookoła, w salach, w szafkach i na zewnątrz budynku. Edward Nikiel z racji wyuczonego zawodu, miał dożo zajęć dodatkowych. Wcześniej rodzice przywieźli mu narzędzia fryzjerskie, więc w wolnym czasie dorabiał strzygąc innych żołnierzy. Dzięki dochodom z fryzjerstwa, mógł w czasie wyjścia na przepustkę, zjeść porządniejszy obiad w stołówce górniczej.
 
 
            Przepustek nie wydawano zbyt często. Urlop i żołd przysługiwał każdemu żołnierzowi, ale w związku z pracą pod ziemią, nie przysługiwało wynagrodzenie. W związku z tym, że żołnierze byli wcielani na trzy lata, obiecywano niepowoływanie na jakiekolwiek ćwiczenia po zakończeniu służby. Okazało się to nieprawdą, gdyż Edward Nikiel został wezwany na dwumiesięczne ćwiczenia rezerwy w szpitalu w Gliwicach. Zajęcia sanitariuszy dzieliły się na szkolenie którego udzielali lekarze oraz na pracę w kotłowni szpitalnej.


 

          

Na podstawie ustnej relacji Edwarda Nikla, spisał Krzysztof Raczek.
Zdjęcia przekazane do „Kroniki Cmentarza” przez żonę zmarłego – Marię Nikiel.


Serdecznie dziękuję wszystkim osobom, które przekazując dokumenty, fotografie i informacje o bliskich zmarłych, znacząco ubogaciły stronę naszego cmentarza.
Krzysztof Raczek.


Ta strona używa plików cookies

Dalsze korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w polityce cookies.